Zwycięstwem Kacpra Żuka, rozstawionego z numerem trzecim, zakończyła się rywalizacja singlowa w 94. Mistrzostwach Polski w Tenisie, rozgrywanych na kortach ziemnych Górnika Bytom. W finale Żuk pokonał Daniela Michalskiego (nr 4.) 7:6 (7-5), 7:6 (7-3).
– Z trenerem Olkiem Charpantidisem przyjęliśmy taktykę, żeby grać odważnie do przodu. Nie mogę powiedzieć, że w kluczowych momentach grałem w ten sposób, bo tutaj za dużo myśli też się pojawiało. Wstrzymywałem rękę, bo udzieliły mi się emocje meczowe. Cieszę się, że dobrze serwowałem, to spowodowało, że czułem, że mecz mam pod kontrolą – powiedział Żuk, który stracił w Bytomiu jednego seta, w pierwszej rundzie.
– Po pierwszej rundzie nie sądziłem, że ten turniej singlowy tak dobrze się dla mnie zakończy. To tylko pokazuje, że pierwsze mecze nic nie znaczą. Trzeba się rozkręcać z meczu na mecz. Po pierwszym dniu, kiedy wyszedłem z ciężkiej sytuacji, uwierzyłem, że właśnie w takich momentach trzeba pokazywać, że można wygrywać turnieje – dodał.
Finał rozpoczął się korzystnie dla Michalskiego, który objął prowadzenie, ale nie zdołał rozstrzygnąć na swoją korzyść losów pierwszej partii, marnując siedem piłek setowych. Żuk odrobił straty i wygrał ją w tie-breaku.
– Pierwszy set troszkę mi uciekł na początku. Daniel dobrze wszedł w mecz, a ja zbyt pasywnie. Wiedziałem, że w taki sposób to może potoczyć się w jego stronę, więc zmieniłem taktykę. Zacząłem grać agresywniej, a to pokazało mi, że potrafię grać dobrze na swoim poziomie. Parę gemów dobrze z mojej strony i uwierzyłem, że mogę wyciągnąć seta z 2:5 i tak też się stało.
W drugim inicjatywę w grze przejął Żuk, który dzięki przełamaniom serwisu rywala odskoczył na 4:2, a potem na 5:4 i 40-15, ale w tym momencie nie wykorzystał dwóch meczboli. Przysłowiową kropkę nad „i” postawił dopiero w drugim tie-breaku, wygrywając go 7-3.
Przed przyjazdem do Bytomia ruszył sezon tenisowy w Polsce po pandemii i rozegrano trzy imprezy z cyklu LOTOS PZT Polish Tour, w których udział wzięła niemal cała krajowa czołówka. Żuk triumfował na otwarcie, w turnieju na kortach Gdańskiej Akademii Tenisowej oraz w Szczecinie w singlu i deblu, w parze z Szymonem Walkówem.
W ubiegłym tygodniu nie powiodło mu się w obydwu rywalizacjach na obiekcie wrocławskiego Centrum Olimpijskiego.
– Taki początek sezonu, przejście na mączkę, która nie jest moją ulubioną nawierzchnią, pokazuję sobie, że potrafię rywalizować z najlepszymi na tych kortach. To pokazuje też, że jestem wszechstronnym zawodnikiem i potrafię wygrywać na takich kortach. Cieszę się z dotychczasowych wyników i tego, że udało mi się dobrą formę potwierdzić w mistrzostwach Polski. No i wierzę, że starczy mi sił jeszcze na czekające mnie później występy w deblu – powiedział Żuk.
Wcześniej poznaliśmy mistrzynię kraju seniorek, którą została Magdalena Fręch. Rozstawiona z numerem drugim zawodniczka Górnika Bytom pokonała w trwającym dwie godziny i 40 minut finale Katarzynę Kawę (nr 1.) 7:5, 6:3. W ten sposób zdobyła swój trzeci tytuł mistrzyni kraju, po triumfach w latach 2014-15.
W 94. Mistrzostwach Polski w Tenisie przygotowano dla uczestników rekordową pulę nagród – 200 tysięcy złotych. Zwycięzcy gry pojedynczej zarobili po 27 tysięcy złotych, finaliści po 14 tys. Natomiast wygrana w deblu to 9 tys. do podziału na parę, a srebrni medaliści otrzymają 4 tys. do podziału.
W tej chwili rozgrywany jest finał gry podwójnej kobiet, w którym Magdalena Fręch i Martyna Kubka walczą o tytuł z Paulą Kanią i Anastazją Szoszyną.
Wieczorem poznamy też mistrzów gry podwójnej mężczyzn, ale wcześniej odbędzie się jeszcze zaległy półfinał pomiędzy Kamilem Majchrzakiem i Janem Zielińskim oraz Kacprem Żukiem i Szymonem Walkówem.